Wielki, dalarneński zegar szalkowy, stojący w pokoiku obok kuchni, tak zwanej komorze, wydzwonił godzinę szóstą z takim hałasem, jak gdyby ciężkie wagi miały zamiar spaść na samo dno piekła. Zbudziło to dziewczynę, śpiącą na trzech zestawionych krzesłach. Było to legowisko nader chwiejne, ale wrócili późno i musiała zadowolić się tem naprędce przysposobionem posłaniem.
Zeskoczyła, na ziemię, krzyknęła głośno i wybiegła na środek izby. Śniło jej się, że leży w trumnie i ma zostać pochowaną, a dzwony kościelne biją jej na pogrzeb właśnie.
Stanąwszy bosemi stopami na zimnej podłodze, przyszła zaraz do siebie i oprzytomniała.
Pewnie nikt nie usłyszał jej okrzyku! Ach, straszny byłby wstyd, gdyby ktoś z nią spał razem w komorze. Coś okropnego! Dziewczęta służebne wyśmiałyby ją na pewno, gdyby posłyszały, że się zlękła zegara. Nie pojmowała zresztą wcale
Strona:Selma Lagerlöf - Maja Liza.djvu/28
Ta strona została przepisana.
KOŁOWROTKI.