Strona:Selma Lagerlöf - Maja Liza.djvu/281

Ta strona została przepisana.

Pastorówna zarzuciła pospiesznie coś na siebie, a ubierając się wypytywała, co zaszło. Nora opowiedziała, zadychując się od pośpiechu, że stojąc na stopniach werandy, widziała dwie tańczące pod drzewani figurki, potem zaś usłyszała dochodzący z pokoju pastora łoskot, jakby upadku ciała.
Pastorówna zbladła jak ściana.
— Ta para ukazuje się wówczas jeno, kiedy Löwdala ma dostać nowego pana! — szepnęła. — Ale dotąd nikt z ludzi nie widział tańca duchów.
Zapominając wdziać drugi trzewik, nie myśląc już, czy jest ubrana, czy nie, pospieszyła Maja Liza do pracowni.
Na ziemi leżał wyciągnięty w całej długości ojciec i nie ruszał się.
— Co ci to, ojczulku? Co ci to? — zawołała klękając przy nim.
Potem podniosła głowę i powiedziała do Nory, która za nią przybiegła:
— Ojciec nie żyje! Zbliż się, podziękujemy mu za wszystko. Jest tak jeszcze blisko nas, że może usłyszy!
Ujęła dłoń zmarłego, ucałowała gorąco i szepnęła mu kilka słów do ucha. Potem Nora ucałowała również dłoń pastora.
Następnie Maja Liza wstała, by zobaczyć, jak się to odbyło. Ojciec siedział przy biurku i pisał, na piórze nie zasechł jeszcze atrament. W czasie