— Noro! — ozwała się, siadając na stołku stojącym w pobliżu i ujmując w dłonie rączkę dziewczyny — Powiedz mi, czy znasz okolicę dalszą i czy widziałaś inne jeszcze jeziora prócz löwenskiego?
Dziewczyna oblała się rumieńcem, z powodu iż przemówiła do niej pastorówna, i odparła głosem tak cichym, że go ledwo słychać było w kuchni:
— O tak, widziałam już bardzo dużo jezior, więcej nawet, niż zliczyć umiem.
— Tedy proszę cię, zrób to dla mnie i pomyśl o któremś z nich! — rzekła Maja Liza. — Wybierz, które chcesz, tylko musi być długie, a wąskie i mieć dwa rozległe, porosłe drzewami, skaliste brzegi.
Dziewczyna oparła brodę na piersiach i zapatrzyła się w podłogę. Po chwili jednak podniosła głowę. Już sobie wyobraziła jezioro.
Pastorówna rzuciła jej swywolne spojrzenie, ale głos jej brzmiał dalej bardzo uroczyście.
— Widzisz je naprawdę przed sobą? — spytała. — Czy widzisz niewielki połyskliwy potok, który nadpływa od strony północnej i wpada do jeziora? Czy widzisz, jak się jezioro wydłużą i zwęża ku południu, tak że tworzy już tylko coś jeno w rodzaju niewielkiej rzeczki?
— Tak! — odrzekła i rzeczywiście widziała to wszystko przed sobą.
— Jeśli tyle dostrzegasz, — ciągnęła dalej Maja Liza, — to widzisz także brzegi z zatokami i cieśni-
Strona:Selma Lagerlöf - Maja Liza.djvu/43
Ta strona została przepisana.