Strona:Selma Lagerlöf - Maja Liza.djvu/80

Ta strona została przepisana.

Gdy miano po raz pierwszy pędzić okowitę na plebanji, wypożyczyła pastorowa z sąsiedniego dworu kocioł wraz z hełmem i rurą, a gdy tylko naczynia te przywieziono, zabrała się do roboty.
Podczas robienia zacieru i fermentowania, ciężką miała pracę cała czeladź, gdy zaś zaczęło się destylowanie, sama stanęła w browarni, nie spuszczając kotła, ni na moment z oka. Nikt jej nie mógł zarzucić nigdy, by szczędziła samej siebie i leniuchowała, gdy inni pracują.
Przez cały ciąg pędzenia wódki, siedział ojciec w pracowni swej i ani razu nie uczynił żonie tego zaszczytu, by wetknąć do browarni głowę i poprosić o odrobinę napitku dla pokosztowania.
Pastorowa poznała stąd, że ciągle jest przeciwny destylacji. Wiedziała również dobrze, że przybyłby niezwłocznie i zatrzymał całą robotę, gdyby bodaj jeden człowiek na plebanji choć troszkę, zalał sobie pałkę. To też pilnowała argusowem spojrzeniem, by nie kosztowali zbyt często ci, którzy jej pomagali, że zaś wszyscy czuli dla niej kolosalny respekt, powiodło jej się przez cały czas utrzymać wszystko w surowym porządku.
Zdarzył się jeden tylko drobny przypadek.
Macocha ukończyła klarowanie okowity i miała ją jeno pozlewać do wielkich flasz i dzbanów. Dla oszczędności chciała raz jeszcze przesączyć osad, po-