— Któż umarł w tym domu? — zapytał chłopca, który stał oparty o płot.
— Sam właściciel gospody — odparł chłopiec i opowiedział proboszczowi, że od tygodnia codziennie się upijał, tak, że ogromnie dużo wódki przez ten czas tu wyszło.
— Skąd przyszło do tego? — zapytał proboszcz — przecież nieboszczyk nigdy się nie upijał.
— Tak, — rzekł chłopiec — pił, bo utrzymywał, że odkrył kopalnię, i jest tak bogaty, że nie potrzebuje nic więcej robić jak pić. A wczoraj wieczorem, pijany jak zwykle, wyjechał z domu; wóz się wywrócił, a on zabił się na miejscu.
Proboszcz, usłyszawszy to, pojechał do domu. Był bardzo zmartwiony tem, co słyszał. Taki był przecież wesół i tak się cieszył, że oznajmi taką nowinę.
— Kiedy proboszcz parę kroków ujechał dalej, ujrzał nadchodzącego Israelsa Per Persona. Wyglądał on tak, jak zwykle i proboszcz pomyślał, że dobrze jest, że temu szczęście w głowie nie przewróciło. Tego chciał też odrazu ucieszyć dobrą wieścią.
— Dzień dobry — rzekł Per Person — czy wracasz z Falun?
— Tak, stamtąd wracam — odparł proboszcz — i chcę cię zawiadomić, że powiodło mi się tam lepiej, aniżeli sądziliśmy; starosta
Strona:Selma Lagerlöf - Opowiadania.djvu/17
Ta strona została uwierzytelniona.