— Tak, wynalazłam ją. Leży w tem, że oni wszyscy mają wewnętrzne powołanie. Niech pan tylko zapyta, to pan usłyszy. Wszyscy oni tutaj na pokładzie mają jakieś wewnętrzne powołanie. Jeden chce nas uczyć hodowli królików, inny chce, żebyśmy nigdy mięsa nie jadali. Ten pan zamierza nawracać Turków, a tamten tam chce wynaleść torpedę powietrzną.
— A my — rzekł konsul i bystro spojrzał na towarzysza podróży — nam też przecież nie brak ludzi z powołaniem wewnętrznem.
— O, jednak — rzekła mała Belgijka. — Wy zostajecie w tym stanie, w jakim się urodziliście, albo zostajecie tem, czem was chcą mieć wasi rodzice. Wy dajecie sobą życiu powodować. Ale tamci chcą życie i nas wszystkich holować i prowadzić tam, gdzie zechcą.
— No tak — rzekł oficer. — Może pani ma racyę, ale ja wolę żyć wśród ludzi bez wewnętrznego powołania. Oni są nieznośni, ci ludzie, którzy wciąż obnoszą się z jakąś misyą.
— Siostro Agnieszko — zwrócił się konsul do siostry miłosierdzia —- macie przecież tyle Francuzek w swem zgromadzeniu. Czy pani uważa, że brak im wewnętrznego powołania?
— Niestety, panie Bartout, — rzekła siostra i uśmiechnęła się. — Niestety nie mogę panu przyjść z pomocą. Nie sądzę, żebyśmy przez to były mniej dobremi siostrami miłosierdzia, ale
Strona:Selma Lagerlöf - Opowiadania.djvu/75
Ta strona została uwierzytelniona.