szykownej dziewczyny, ale ożenił się z Katarzyną, starą dziewką od krów Eryka z Falli.
Strapienie przejęło go na wylot, a nawet spadło kilka łez, przeciekając pomiędzy palcami.
— Czemuż to — pytał dalej — dobry mój Janie, tak niewiele sobie z ciebie robią we wsi i czemu wszystkim przed tobą dają pierwszeństwo? Wiesz dobrze, że bywają równie biedni jak ty i niesprawni w robocie ludzie, a przecież nikogo nie spychają tak na szary koniec, jak ciebie. Czegóż ci tedy nie dostaje, drogi Janie Andersonie?
Pytanie to zadawał sobie Jan często, a zawsze zupełnie daremnie. Stracił całkiem nadzieję otrzymania na nie odpowiedzi, ale, rozważając swe właściwości, przekonał się, że nie było nigdzie żadnego wielkiego braku. Nic innego tedy nie mógł wymyśleć, tylko to, iż najwyraźniej Bóg i ludzie byli dlań niesprawiedliwi.
Powziąwszy to przekonanie, odjął ręce od twarzy i spróbował przybrać minę wyzywającą.
— Gdy przyjdzie czas, że ci pozwolą wrócić do twego domu, Janie, — powiedział do siebie — to ani jednego spojrzenia nie rzucisz na twe dziecko, ale pójdziesz prosto do ogniska i zagrzejesz się.
— Albo, może lepiej by było — zaczął znowu — poprostu wstać i iść. Teraz, kiedy sam wiesz, że wszystko minęło, nie potrzebujesz tu dłużej wysiadywać! Otóż wstań, idź i pokaż Katarzynie i tamtym kobietom, że jesteś panem na własnych śmieciach!
Właśnie zabierał się wstawać z kloca, gdy zjawiła się w otworze drewutni gospodyni z Falli. Skłoniła się przed nim ślicznie i poprosiła, by przyszedł do izby i zobaczył swe dziecko.
Strona:Selma Lagerlöf - Tętniące serce.djvu/10
Ta strona została skorygowana.