iż śmiała wracać do domu, wiedząc dobrze, że zarówno Katarzynie, jak i jemu tylko o pieniądze idzie.
Pewnym był dalej, iż zanim wyjdą z przystani, Klara wyjmie z kieszeni pełny portfel i złoży go w ręce rodziców.
Ułożył sobie, że poleci potem Katarzynie liczyć banknoty, a sam włoży ręce w kieszenie i będzie patrzył na córkę długo... długo... bez końca.
Przekona się wówczas Klara Gulla, że nie szło mu przez cały czas o nic innego tylko o to, by wróciła do domu i powie, że zastaje ojca równie ograniczonym i dziecinnym, jak był kiedy odjeżdżała.
Tak sobie wymarzył Jan powitanie córki, ale marzenie owo nie spełniło się wcale.
Nie byli zmuszeni dnia tego czekać długo w przystani, bo parowiec nadpłynął w czasie właściwym. Na pokładzie było mnóstwo ludzi i towarów, albowiem w Broby odbywał się właśnie jarmark. W pierwszej chwili nie mógł tedy wiedzieć, czy Klara przybyła, czy nie.
Spodziewał się coprawda, że pierwsza postawi nogę na pomoście łączącym pokład z lądem, ale zamiast niej zobaczył jeno kilku mężczyzn. Gdy się i potem nie pokazywała, chciał wbiec na pokład i rozejrzyć się, jednak ścisk był za duży i utknął w tłumie. Mimo wszystko tak był pewny swego, że gdy ściągano pomost, krzyknął kapitanowi, by nie odbijał, bo nie wszyscy jeszcze wysiedli.
Kapitan zastosował się do jego życzenia, zatrzymał statek i spytał służby, czy jest jaki jeszcze pasażer do Svartsjö. Ale nie było nikogo, przeto ruszono dalej.
Musieli tedy sami wracać do domu, a gdy przyszli Jan rzucił się jak stał na łóżko. Czuł straszne znużenie
Strona:Selma Lagerlöf - Tętniące serce.djvu/112
Ta strona została przepisana.