Strona:Selma Lagerlöf - Tętniące serce.djvu/116

Ta strona została przepisana.

— Odbył dziś daleką drogę! — powiedziała Katarzyna — Zmęczył się bardzo!
Pewną była, że to sprawę najlepiej załatwia. Jednocześnie pochyliła się nad mężem, chcąc go skłonić by wstał.
Ale Jan nie ruszył się.
— Czy zrozumie co powiem? — spytał znowu poseł.
— Naturalnie... oczywiście! — zawołali wszyscy chórem.
— Może się boi złych wiadomości z powodu, że sam pan poseł Karol Karlson ze Storwiku przybył doń w odwiedziny! — zauważył sieciarz Ola.
Poseł zwrócił ku niemu głowę, spojrzał na starego o czerwono obwiedzianych oczach i rzekł:
— Ola Bengsta nie miał nigdy powodu bać się spotkania z Karolem Karlsonem i póki się spotykali, było pół biedy!
Potem zwrócił się znów do stołu i zaczął czytać to co było napisane na papierze.
Zebrani doznali ogromnej ulgi, a nawet ogarnęła ich radość. Wszakże w głosie posła przebijało coś, co przy dobrej woli można było wziąć za życzliwość... ba... niektórym zdało się, że kąciki ust posła zadrgały uśmiechem.
Przeczytawszy, poseł rzekł:
— Sprawa ma się tak. Przed kilku dniami dostałem list podpisany przez Klarę Finę Gulleborgę, córkę Jana Andersona ze Skrołyki, w którym to liście donosi mi ona, że przed trzema miesiącami wyjechała z domu, by zarobić dwieście talarów, które rodzice jej mają w dniu pierwszego października zapłacić Larsowi