szufladę stołu i uchylił wieka kufra z odzieżą, tak, że Jan przekonał się na własne oczy, iż listu nie było.
Musiał tedy zapomnieć, gdzie list schował, to też dziewczyna, zostając długo bez wieści, niezawodnie zwróciła się do starej Erykowej, swej chrzesnej matki. Szkoda tylko, że nie uczyniła tego odrazu.
Gospodyni stała długo milcząc i bijąc się z myślami, a Jan tymczasem upewniał się coraz to bardziej w swych przypuszczeniach. Tedy z wielkim trudem śledził jej słowa, gdy znowu zaczęła mówić o swym ojcu.
— Kiedy ojciec mój — powiedziała — leżał na łożu śmierci, przywołał Eryka i podziękował mu za to, że zawsze był dlań dobry, chociaż z braku sił przez kilka lat ostatnich na nic się przydać nie mógł w gospodarstwie. — Nie myślcie o tem, ojcze, — powiedział Eryk — Radbym, byście jaknajdłużej pozostał pośród nas! — Tak powiedział i takie miał przekonanie!
— To prawda! — zawołał Jan — Eryk nie był nigdy nikczemnym obłudnikiem!
— Czekajcież no Janie! — powiedziała — Mówmy naprzód o moim ojcu. Czy pamiętacie tę laskę ze srebrną gałką, którą nosił mój ojciec?
— Pamiętam także tę wysoką czapkę, w którą ubierał się zawsze do kościoła! — potwierdził Jan.
— Co? Pamiętacie i tę czapkę, Janie? — zdziwiła się — Otóż powiem wam, że ojciec mój, leżąc na łożu śmierci, kazał przynieść czapkę i laskę i dał Erykowi jedno i drugie. — Mógłbym ci dać coś innego — powiedział — co ma większą wartość pieniężną, ale daję ci to, o czem każdy wie, żem używał sam, albowiem będzie ci to zaszczytem i da świadectwo wobec wszystkich, żeś był dla mnie dobry!
Strona:Selma Lagerlöf - Tętniące serce.djvu/125
Ta strona została przepisana.