— Prawda! Bicie serca nielada! — odparła — Czy się to zdarza często?
— Nie! Dotąd nie zdarzyło się jeszcze! — zaręczał Jan — Przynajmniej nie miałem dotąd tak silnego ataku.
— Czy się czujecie źle, Janie? Czy was co boli?
— Nie... nie... nic mi nie dolega! — odrzekł.
Akuszerka nie wiedziała co to ma znaczyć i powiedziała:
— Tak, czy owak, muszę zabrać dziecko!
Ale Jana opanowało nieznane mu dotąd uczucie i nie chciał oddać dziecka.
— Zostawcie mi je! — prosił.
Kobiety musiały w tej chwili coś wyczytać w jego spojrzeniu, albo posłyszyć w głosie coś, co nastroiło je radośnie. Akuszerka uśmiechnęła się kątami ust, a pomocnice roześmiały się w głos.
— Jakto, Janie? — spytała — Czyż nie kochaliście dotąd nikogo na świecie do tego stopnia, by serce wam doń biło gwałtownie?
— Nie! — odrzekł szczerze.
Pojął teraz nagle, co wywołało tak silne bicie jego serca. Ale mało tego, zrozumiał w tej chwili, czego mu dotąd brakło w życiu i co było powodem wszystkich utrapień. Oto, nie można przecież uważać za człowieka, jak należy tego, którego serce nie bije żywem tętnem, ani z bólu, ani też radości.
Strona:Selma Lagerlöf - Tętniące serce.djvu/13
Ta strona została skorygowana.