Inżynier Boräus z Borgu każdego niemal dnia udawał się spacerem do przystani, by przypatrzyć się, jak statek nadpływa i nic w tem nie było dziwnego. Miał krótką tylko do odbycia drogę przez zagajnik sosnowy, a przytem na pokładzie niemal zawsze znalazł kogoś, z kim mógł parę słów zamienić. Było mu to miłą rozrywką w jednostajnem, prowincjonalnem życiu.
W tem miejscu właśnie, gdzie u skraju zagajnika droga do przystani spadała stromo, sterczało z ziemi kilka nagich, dużych bloków skalnych i na nich to siadywali zawsze ludzie czekający na statek, zdala nieraz przybyli.
Nie brakło nigdy czekających na statek w Borgu, gdyż nikt nie wiedział dokładnie, kiedy nadpłynie. Rzadko się coprawda zjawiał przed dwunastą, nie można było jednak wykluczyć, że przybędzie już o jedenastej, natomiast czekano nań czasem do pierwszej i drugiej. To też kto chciał nie spóźnić się napewno, stał już o dziesiątej w przystani, lub siedział na skałach i mógł tak przeczekać całe pół dnia.
Inżynier Boräus miał z okien swego mieszkania pyszny widok na całe wybrzeże. Widział statek wysuwający się z za przylądka i zawsze zjawiał się na pomoście przystani w samą porę. Nie potrzebował
Strona:Selma Lagerlöf - Tętniące serce.djvu/136
Ta strona została skorygowana.
OCZEKIWANIE.