Tu nazwał Klarę ze Skrołyki mianem tak ohydnem, że ojciec jej, Jan, nie byłby go za nic w świecie powtórzył, nawet w myśli.
Kiedy jednak Agrypa wymówił to słowo głośno, rzucając mu je w twarz w ten sposób, że wszyscy zebrani w przystani musieli niezawodnie usłyszeć, wszystko to, co od roku było utajone w Janie, utorowało sobie drogę na świat i przejawiło się samo. Nie mógł dłużej kryć tajemnicy. Córka przebaczy mu to, myślał, gdyż idzie o nią samą.
To co miał rzec, wypowiedział bez żadnego gniewu, ani dla zemsty. Zadrgały mu usta i uczynił gest ręką świadczący, że odpowiedź wprost byłaby poniżej jego godności. Rzekł tylko:
— Nie wiem, Agrypo Prastbergu, czy będziesz śmiał powtórzyć to słowo, które wyrzekłeś dzisiaj, wówczas, kiedy przybędzie... cesarzowa...
— Cesarzowa? Jakażto cesarzowa?... — drwił Agrypa, jakby dotąd nie słyszał nic a nic o dostojeństwie małej dziewczynki ze Skrołyki.
Jan nie dał sobie przerwać i mówił z tym samym co poprzód spokojem:
— Cesarzowa Klara, władczyni Portugalji, w złotej koronie na głowie. Siedmiu królów nieść będzie kraj jej cesarskiego płaszcza, siedm oswojonych lwów położy się u jej stóp, a siedmdziesięciu siedmiu dowódców wojsk kroczyć będzie w jej świcie z połyskującemi, obnażonemi mieczami w dłoniach. Wówczas zobaczymy się znowu, Agrypo Prastbergu...
Powiedziawszy to zamilkł na chwile, sycąc się przerażeniem, jakie widział na twarzach wszystkich zebranych. Potem obrócił się i odszedł, naturalnie bez
Strona:Selma Lagerlöf - Tętniące serce.djvu/141
Ta strona została przepisana.