na wysokiej lasce o srebrnej gałce z wysoką czapką z zielonej skóry na głowie, a na piersiach jego połyskiwały złotem i srebrem dwie wielkie, orderowe gwiazdy.
Gdy zabrzmiały organy, poruszył się na swem miejscu cesarz i zaczął śpiewać. Cesarz winien śpiewać w kościele głośno i wyraźnie, nawet wówczas gdy nie umie znaleźć odpowiedniego tonu i nie trzyma się melodji. I tak radują się ludzie, słysząc jego głos.
Panowie, siedzący obok cesarza, zwracali się raz po raz i spoglądali na niego. Nie było w tem nic dziwnego, albowiem dopiero pierwszą mieli sposobność znajdować się przy tak wielkim dostojniku.
Musiał, coprawda, zdjąć czapkę z głowy, ale zrobił to jak się tylko dało najpóźniej. Cesarz wiedział, że tak uczynić należy, chciał jednak, by wszyscy nasycili się widokiem jego czapki.
Ludzie, znajdujący się na dole, w nawie, również tej niedzieli ciągle podnosili głowy ku chórowi. Zdawało się, że więcej myślą dzisiaj o cesarzu, niż o kazaniu.
Trzeba im to było przebaczyć. Niewątpliwie uspokoją się, gdy nawykną do obecności cesarza w kościele.
Przypuszczać należy, że zdumieli się widząc owo nagłe wywyższenie znanego sobie dobrze, biednego Jana. Powinni jednak zrozumieć, że przecież ojciec cesarzowej, sam musiał zostać cesarzem, inaczej sprawy załatwić nie było sposobu.
Gdy Jan po nabożeństwie wyszedł na plac kościelny, przystąpiło doń zaraz kilku znajomych, ale nie mógł się z nimi rozmówić, bo kościelny Svartling nadbiegł szybko i poprosił go imieniem proboszcza do zakrystji.
Strona:Selma Lagerlöf - Tętniące serce.djvu/144
Ta strona została przepisana.