Kiedy miano szczepić córkę Jana ze Skrołyki, nie sprzeciwiano się wcale, by był obecny przy tym obrzędzie, zwłaszcza, że głośno chęć tę wobec wszystkich wyjawił. Szczepienie odbyć się miało pewnego wieczoru w sierpniu i, kiedy Katarzyna wyruszyła z domu, zmierzch już padał gęsty. To też rada była, że ma kogoś przy sobie w drodze trudnej, przez doły, rowy i płoty wiodącej.
Dzieci szczepić miano w domu Eryka z Falli, a Erykowa roznieciła na kominie ogromny ogień, by było jasno. Na stole, gdzie kościelny miał dopełniać swych czynności, świeciła się jeno mała łojówka, przeto ognisko wcale zbytecznem nie było.
Mieszkańcy Skrołyki zauważyli, podobnie jak i inni przybysze, że izba czeladna dzisiaj jaśnieje światłem niezwyczajnem, atoli tem ciemniejszą wydała się czerń na dworze, stojąca niby nieprzenikniony mur tuż za ścianami. W takich warunkach rozmiary izby czeladnej stały się jakby mniejsze niż zazwyczaj. Zczerni owej wynurzały się co chwila pod oknami kobiety z dziećmi na rękach i drzwi otwierały i zamykały się raz po raz. Malcy nie miały więcej nad rok życia, to też wszystkie przynoszono zamatulone w chustki, niby naręcza bielizny.
Kobiety rozwijały swe maleństwa, a po wszystkich kątach piętrzyły się chustki, szale i okrycia. Matki
Strona:Selma Lagerlöf - Tętniące serce.djvu/22
Ta strona została przepisana.
SZCZEPIENIE.