Strona:Selma Lagerlöf - Tętniące serce.djvu/237

Ta strona została przepisana.

— Nie ufaj temu zbytnio! — powiedziała Katarzyna — Jan wie zawsze, co mu wiedzieć trzeba. Od czasu twego zniknięcia stał się jasnowidzącym i władza ta wzrasta u niego coraz to bardziej. Bóg miłosierny, pozbawiając go rozsądku, użyczył mu innego światła, by nie kroczył w ciemnościach.
Chcąc córkę przekonać, że Jan jest jasnowidzem, opowiedziała jej pokrótce o śmierci Larsa Gunarsona, a także o kilku sprawach z lat ostatnich.
Klara Gulla słuchała uważnie. Przedtem usiłowała Katarzyna pokazać jej jak dobrym był Jan dla ludzi biednych i opuszczonych. Ale nie była ciekawa wcale.
Teraz poruszyło ją to bardzo i Katarzyna zaczynała już nabierać nadziei, że zmieni swe uczucia dla ojca, a może nawet zawróci do domu.
Ale nie trwała długo ta złuda.
— Widzę statek, matko! — przerwała jej wesoło. Już wszystko dobrze! Za chwilę ruszymy w drogę!
Łzy rzuciły się Katarzynie do oczu na widok parowca, przybijającego do pomostu przystani. Chciała prosić kościelnego, by się wystawił za nią do Klary Gulli i by mogła pozostać z mężem i w starym domku swem. Ale zabrakło czasu i nie widziała już ratunku ni ocalenia przed podróżą.
Statek spóźnił się widocznie, bo bardzo naglono do odjazdu, nie przerzucano nawet mostka, a marynarze wyrzucili niemal na ląd kilku biedaków, wysiadających tutaj. Klara Gulla chwyciła matkę pod ramię, a jeden ze służby marynarz przeprowadził kobiety na pokład. Katarzyna rozpłakała się, chciała wracać, ale nie było o tem mowy.
W chwili, gdy znalazła się na pokładzie, Klara Gulla otoczyła ją ramieniem.