jaką wydał o dziecku. Rozpamiętywała z lubością, iż uznał je za zdrowe, dorodne i prorokował, że stanie się jej pociechą, pomocą w gospodarstwie i że wyrośnie na równie dzielnego człowieka, a może dzielniejszego jeszcze, niż dziadowie i pradziadowie.
Wszystko odbywało się sprawnie i cicho, aż do chwili, gdy przyszła kolej na Katarzynę ze Skrołyki. Gdy usiadła na krześle z Klarą, mała zaczęła się bronić, objawiając najwyższą niechęć. Krzyczała i trzepała rączkami, mimo że kościelny przemawiał do niej łagodnie i przymilnie i mimo usiłowań matki, chcącej ją uspokoić.
Opanował ją jakiś dziki strach, tak że Katarzyna musiała odejść na bok i ciszyć małą, a tymczasem zaszczepiono tłustego, wielkiego chłopca, który zniósł tę operację, nie wydawszy wcale głosu. Katarzyna wróciła ponownie ku stolikowi, ale Klara natychmiast rozpoczęła swój poprzedni występ i o szczepieniu nie mogło być mowy. Mała rzucała się tak, że kościelny ani razu nie był w stanie dotknąć nożykiem jej ramienia.
Klara była ostatniem, niezaszczepionem jeszcze dzieckiem w całej izbie i Katarzyna wpadła w bardzo zły humor z powodu niewłaściwego zachowania się swej córki. Nie wiedziała też co czynić i rozglądała się wokoło, gdy nagle wystąpił z ciemności, koło drzwi stojący Jan.
Wziął małą na ręce, a Katarzyna wstała z krzesła, by mu zrobić miejsce.
— Ano, spróbuj — powiedziała — może tobie powiedzie się lepiej! — W głosie jej przebijało nieco pogardy, gdyż nie uważała pod żadnym względemza coś lepszego od siebie, podrzędnego, odprawionego ze służby parobka Eryka z Falli, który został jej mężem.
Strona:Selma Lagerlöf - Tętniące serce.djvu/24
Ta strona została przepisana.