Zanim Jan usiadł, zrzucił kaftan i oto pokazało się, że korzystając z ciemka, zawinął wysoko lewy rękaw koszuli.
Wyciągnął ku kościelnemu nagie ramię i powiedział, że radby się też zaszczepić. W ciągu całego życia raz tylko był szczepiony, a niczego się tak nie obawiał jak ospy.
Ujrzawszy nagie ramię, Klara uspokoiła się w jednej chwili i patrzyła na ojca z uwagą niezmierną, rozwierając szeroko mądre swe oczy.
Przyglądała się bacznie, jak kościelny robił trzy nacięcia na ramieniu, które podchodziły krwią. Wodziła spojrzeniem z jednego na drugiego i zmiarkowała, że ojcu nic się złego nie stało.
Gdy kościelny skończył operację, Jan zwrócił się doń i powiedział:
— Teraz dziecko uspokoiło się całkiem, możeby spróbować raz jeszcze?
Kościelny wistocie spróbował jeszcze raz i rzecz powiodła się nadspodziewanie! Klara patrzyła na nożyk, tnący jej skórę z miną skupioną i mądrą i nie wydała ani jednego krzyku.
Kościelny milczał również, gdy zaś skończył, powiedział do Jana:
— Jeśli uczyniłeś to, Janie, tylko dlatego by uspokoić małą, to mogliśmy udać że zapuszczamy szczepionkę... wystarczyłoby to jak sądzę całkiem...
Jan mu przerwał i rzekł:
— O nie... nie... panie kościelny, nie udałoby się to napewne. Niema na świecie drugiego takiego dziecka. Nie można tej małej okpić, nie można w nią wmówić czegoś, co nie jest rzetelną prawdą.
Strona:Selma Lagerlöf - Tętniące serce.djvu/25
Ta strona została przepisana.