Strona:Selma Lagerlöf - Tętniące serce.djvu/256

Ta strona została przepisana.

Spojrzenia wszystkich skierowały się na Klarę Gullę, a każdy chciał się przekonać czy zrozumiała. I tak też było w istocie.
Przez cały czas stała blada i zapłakana przy trumnie matki, gdy jednak zobaczyła drugą trumnę w drzwiach domu Där Nola, na twarzy jej zjawił się radosny wyraz ulgi i zadowolenia, jakim każdy wita spełnienie tego nad czem pracował długo, z wysiłkiem wielkim. Ale uspokoiła się prędko. Miast radości pojawił się w jej oczach smutny uśmiech i przesunęła kilka razy lekko dłonią po trumnie matki.
— Teraz ci tak dobrze, że nie marzyłaś o niczem więcej, matko... prawda? — Tak szepnęła Klara Gulla do zmarłej.
August Där Nol zbliżył się do Klary Gulli, podał jej rękę i rzekł:
— Nie macie chyba, Klaro Gullo, nic przeciw temu, żeśmy się urządzili w ten spsoób. Znaleziono go dopiero w zeszły piątek, a ja sądziłem, że będzie wam to łatwiej znieść.
Odpowiedziała kilku jeno słowami, a wargi jej tak drżały, że ledwo mógł zrozumieć co mówi.
— Dziękuję wam, Där Nolu. Bardzo dobrze. Wiem, że nie wrócił do mnie, tylko do matki.
— Do was obu, Klaro Gullo, przekonacie się niedługo! — odrzekł i poszedł.
Stara Erykowa z Falli miała już ośmdziesiąt lat i pochyliły ją zgryzoty i troska, ale uparła się jechać do kościoła, by oddać cześć i towarzyszyć do grobu Katarzynie, swej długoletniej słudze i przyjaciółce. Wzięła ze sobą czapkę i laskę, które jej oddano z powrotem. Miała zamiar włożyć je Katarzynie do trumny, gdyż