W skrytości serca myślał sobie ten i ów z uśmiechem, że cała rzecz wypadła zupełnie po myśli życzeń cesarza Portugalji. To by się mu dopiero podobało! Dwie laski żałobne, bo jednę przywieziono z Askadalarny, niesiono przed trumnami Katarzyny i Jana, a cała niemal parafja stanowiła kondukt. Gdyby nawet sam cesarz zarządził własny pogrzeb, nie mógłby wypaść świetniej.
Nikt nie był zresztą pewny, że nie jest to jego własne dzieło, bowiem cesarz stał się teraz, po śmierci swojej osobistnością bardzo potężną. Miał on niezawodnie jakiś cel, trzymając córkę tak długo na pomoście przystani i każąc jej tak długo czekać na siebie. Podobnie musiał też chcieć czegoś dokazać, przezto iż wynurzył się z głębi na czas. Cesarz wiedział co czyni i o co mu idzie.
Gdy obstąpiono szeroki grób i spuszczano weń trumny, zaintonował kościelny pieśń: — Nie znany jest człowiekowi czas jego, ni godzina skonu...
Kościelny Svartling był starcem i śpiew jego przypomniał Klarze Gulli śpiew innego starca, którego słuchać nie chciała.
Wspomnienie to było jej nad wyraz bolesne. Przycisnęła ręce do serca i zamknęła oczy, by wyraz ich nie zdradził, jakie przechodzi męki.
Gdy tak stała nad grobem z zamkniętemi oczyma, zobaczyła nagle twarz ojca taką, jaką ją zapamiętała z dzieciństwa i młodości, kiedy żyli w takiej przyjaźni ze sobą.
Widziała go przed sobą zupełnie jak onej niedzieli, kiedy śnieg zawiał wszystko i Jan niósł ją do kościoła.
Widziała go przed sobą, jak zapamiętała z innej niedzieli, kiedy to poszła do kościoła w czerwonej su-
Strona:Selma Lagerlöf - Tętniące serce.djvu/258
Ta strona została przepisana.