Wrócił do Börjego, stanął obok niego i jął się ostro roboty. Ale był już zmęczony własną pracą, przeto nie szło mu sporo i zmierzch już zapadł zanim skończyli zagon.
— Klara śpi już oddawna! — pomyślał Jan, odrzucając łopatę — Dobranoc! — powiedział Börjemu poraz drugi.
— Dobranoc! I dzięki za pomoc! — odrzekł Börje — Zaraz pójdę po obiecane żyto! Odpłacę ci to niedługo, Janie, możesz być pewny!
— Nie chcę zapłaty! Dobranoc!
— Jakto? — zdziwił się Börje — Nie chcesz nic za swą pracę? Od kiedyż to stałeś się tak wspaniałomyślnym?
— Ee... to... tylko dziś! Jest to bowiem rocznica urodzin mojej małej! — rzekł Jan.
— Tak? I dlatego to pomagałeś mi wkopaniu?
— Właśnie dlatego... i jeszcze z innego powodu... dobranoc Börje!
Jan oddalił się szybko, aby nie być zmuszonym wyjawiać owego drugiego powodu. Czuł, że powie. Świerzbiał go język, by powiedzieć:
— Dzisiaj rocznica urodzin Klary Gulli, a także rocznica urodzin mego serca...
Dobrze się stało, że do tego nie doszło, bo Börje byłby niewątpliwie sądził, że Jan dostał bzika.
Strona:Selma Lagerlöf - Tętniące serce.djvu/28
Ta strona została przepisana.