mienia na powiece, robaków w żołądku, oraz rozlicznych czyraków i wrzodów. O ile szło o choroby poważniejsze, nikt nie chciał zasięgać jej porady, bowiem za rzecz bezbożną uznawano wzywać czarownicę, gdy szło o coś więcej ponad pomniejsze dolegliwości codzienne.
Karin, wszedłszy do izby, odrazu zobaczyła, naturalnie, chore dziecko, a Katarzyna powiedziała jej, że ma szkarlatynę. Ale ani matka, ani ojciec nie prosili Karin o radę.
Karin widziała dobrze niepokój i troskę rodziców. To też gdy została pogoszczona kawą i otrzymała od Jana cały skrętek tytoniu, powiedziała sama z siebie:
— Nie jest w mojej mocy uleczyć dziecka z tej choroby, ale pouczę was w jaki sposób sami możecie się dowiedzieć, czy choroba ta zakończy się śmiercią, czy dziecko żyć będzie. Czuwajcie do północy, potem zegnijcie palec wskazujący i wielki lewej ręki w ten sposób, by powstało kółko i przez nie spojrzyjcie na dziecko. Uważajcie bacznie na to, co obok małej leży w łóżku, a dowiecie się, co czeka waszą córkę.
Katarzyna podziękowała jej gorąco, bo z takimi ludźmi najlepiej być na dobrej stopie i dolała jeszcze kawy. Ale ani jej w głowie było postąpić według rady czarownicy.
Również i Jan nie przypisywał tej radzie żadnego znaczenia. Myślał bezustannie o koszuli, żałując, że mu brak odwagi wystawić się na gniew Katarzyny.
Nie mógł w żaden sposób prosić jej, by mu pozwoliła podrzeć podarek ślubny. Wiedział, że nie przyniesie to wielkiej ulgi biednemu dziecku, a jeśli ma umrzeć, to koszula będzie poprostu zmarnowana.
Gdy nastał wieczór, udała się Katarzyna, jak zawsze do łóżka, ale Jan zbyt był niespokojny, by spać,
Strona:Selma Lagerlöf - Tętniące serce.djvu/38
Ta strona została przepisana.