ciotką i wujem Björna Hindriksona i jego żonę. Dotąd jednak Jana jakoś nie obchodziło wcale to pokrewieństwo, a nawet z Katarzyną bardzo rzadko rozmawiał o bogatych wujkach, których miał więcej jeszcze wokoło. Przeciwnie, schodził zawsze z drogi Björnowi Hindriksonowi, a nawet w niedzielę na placu przed kościołem nigdy doń nie przystąpił z pozdrowieniem i uściskiem dłoni, mimo, iż był to zaszczyt niemały.
Teraz jednak, kiedy Jan miał tę małą, przedziwną córeczkę, był on czemś więcej, jak biednym zarobnikiem. Posiadał skarb jakiego nie miął nikt, kwiat, którym mógł się przystroić. Był teraz bogaczem pośród bogatych i potężnym pośród mocarzami. Teraz to udał się wprost do wielkiego dworzyszcza Björna Hindriksona, by po raz pierwszy w życiu odwiedzić krewnych swoich.
Wizyta ona trwała niedługo. W godzinę niespełna kroczył Jan ze swą córeczką z powrotem ku bramie wjazdowej przez obszerne podwórze.
Gdy jednak znalazł się u bramy, stanął i obejrzał się, jakgdyby miał ochotę zawrócić i wejść raz jeszcze do wnętrza.
Nie miał żadnego powodu żałować tych odwiedzin. Nie... nie... nie doznał żadnej przykrości, zarówno on, jak Klarcia zostali przyjęci bardzo życzliwie. Żona Björna Hindriksa zaprowadziła zaraz Klarcie do szerokiej, niebiesko lakierowanej szafy, stojącej pod najszerszą ścianą izby i dała jej kawałek placka i cukru. Sam Björn spytał ile ma lat i jak jej na imię, potem zaś otwarł wielki, skórzany worek, który nosił w kieszeni spodni i darował jej srebrną monetę czteroszylingową.
Strona:Selma Lagerlöf - Tętniące serce.djvu/42
Ta strona została przepisana.