Strona:Selma Lagerlöf - Tętniące serce.djvu/57

Ta strona została przepisana.
RYBOŁOWCZYNI.

Trudno sobie, naturalnie wyobrazić, by ktoś w Skrołyce mógł tak kochać Klarę Gullę, jak jej własny ojciec. Mimo to jednak można twierdzić stanowczo, że stary sieciarz Ola był jej wielkim i szczerym przyjacielem.
Przyjaźń ta miała następujący początek: Pewnego dnia przyszło na myśl dziewczynce, że trzeba koniecznie zastawić tyki na pstrągi w potoku, w którym prano bieliznę. Było ich tam dużo, zwłaszcza w górnym biegu i Klara poradziła sobie, oczywiście wraz z ojcem, doskonale. Pozatykano tyczki, przeciągnięto przez nie sznur napoprzek prądu i pozakładano haczyki z glistami. Rezultat był świetny, bo zaraz nazajutrz Klara wróciła do domu z dwoma małemi rybkami.
Radowało ją to niemało, a matka i ojciec sławili pod niebiosy swą córeczkę, która mimo, że ma dopiero ośm lat, już teraz stara się zaopatrzyć dom w żywność. By ją tem lepiej zachęcić, Katarzyna pozwoliła jej samej sprawić i usmarzyć ryby, a Jan skosztowawszy oświadczył, że w życiu swem nie jadł nic podobnego. Była to zresztą czysta prawda, bo pstrąg był tak twardy i ościsty, że sama rybołówczni nie mogła przełknąć więcej ponad pierwszy kęs.
Nie zrażona tem, jęła się rybołóstwa z nieopisanym sapałem. Wstawała rano jednocześnie z ojcem, brała na ramię koszyk, by nieść wygodniej do domu zdobycz,