jego mechanizm leżały już na stole. Klara zacisnęła pod fartuszkiem pięści, a łzy napłynęły jej do oczu, ale nie była w stanie przekodzić nieszczęściu.
Prestbergowi spieszyło się bardzo zbadać co można naprawić w zegarze, zanim powrócą do domu Jan i Katarzyna i oświadczą, że nie chcą naprawy. Miał przy sobie zawiniątko z narzędziami i smarowidłem, prędko je tedy rozmotał, ale przy tej sposobności, część zawartości znalazła się na ziemi.
Klara Gulla otrzymała rozkaz pozbierania rozsypanych przedmiotów, a kto znał Agrypę, wiedział, że nie było z nim żartów. Musiała tedy usłuchać, uklękła na ziemi i podała mu małą piłkę i dłutko.
— Czy niema już nic? —zawołał starzec — Winnaś się cieszyć smarkulo, córko marnego wyrobnika, że możesz uczynić przysługę tamborowu Korony i Jego Królewskiej Mości!
— Nic już niema pod stołem, przynajmniej nie widzę niczego! — odparła Klara Gulla i uczuła się tak nieszczęśliwy, jak nigdy w życiu. Ojciec i matka oddali jej dom pod straż, a wynik był tak smutny.
— Ha... gdzież się podziać mogły moje okulary? — spytał Prestberg — Musiały spaść na ziemię!
— Niee... — odparła dziewczynka — Niema tu nigdzie okularów.
I nagle zaświtała w jej sercu nadzieja, że może Agrypa bez okularów nie zdoła popsuć zegara.
W tejże samej chwili spostrzegła futerał okularowy tkwiący za nogą stołu przy samej ścianie.
Starzec grzebał pospiesznie pośród starych kółek i sprężyn, jakich pełno było w zawiniątku. Ach! Może jeszcze będzie wszystko dobrze, myślała dziewczynka, może nie znajdzie okularów!
Strona:Selma Lagerlöf - Tętniące serce.djvu/66
Ta strona została przepisana.