— Wszystko jedno! — pomyślał — I tak przyjedziemy zapóźno. Gdy staniemy na miejscu, Eryk nie będzie już potrzebował naszej pomocy.
Stara klacz przedzierała się z trudem przez las, ale siły jej nie stało do tego zadania. Źle była podkuta i raz po razu potykała się na korzeniach, gdy zaś droga wiodła pod górę, dwaj jadący musieli zsiadać i iść obok sań. W wysokopiennym zaś lesie, gdzie nie było przejechanej drogi, koń stał się raczej zawadą, jak pomocą.
Ale w końcu przybyli na miejsce wypadku i okazało się, że stan Eryka jest wcale dobry. Ani go drzewo nie przycisnęło, ani też nie odniósł złamania żadnego członka. Na lewem biodrze gałęź zdrapała mu skórę i była tu dość duża rana, ale wyleczenie nie przedstawiało żadnych trudności, ani nie budziło obaw.
Gdy Jan następnego ranka stawił się do roboty na folwarku, powiedziano mu, że Eryk ma silną gorączkę, wielkie bóle i leży w łóżku.
Zaziębił się silnie, leżąc przez długi czas na śniegu, zanim nadeszła pomoc. Z zaziębienia wywiązało się zapalenie płuc, a w czternaście dni po wypadku Eryk z Falli zakończył życie.
Strona:Selma Lagerlöf - Tętniące serce.djvu/78
Ta strona została przepisana.