dalej Lars — ale nie wierzę temu, to być nie może, bo w takim razie właścicielowi gruntu przypaśćby musiało i to, co na nim stoi, a Eryk z Falli był wam życzliwy.
Jan milczał dalej, ale Katarzyna nie mogła dłużej wytrzymać. Była wstrząśnięta do głębi.
— Eryk z Falli podarował nam ten kawałek gruntu, na którym stoi dom i nikt nam go odebrać nie może! — powiedziała.
— Ależ nie mam wcale tego zamiaru! — zawołał nowy właściciel Falli drwiącym głosem. — Chcę tylko rzecz doprowadzić do ładu. Tylko do tego zmierzam. Jeśli Jan do terminu jesiennego jarmarku zapłaci sto talarów bitych,... wówczas...
— Sto talarów! — zawołała Katarzyna głosem, który brzmiał, jak krzyk rozpaczy.
Lars nie rzekł ni słowa, zaciął tylko usta i milczał.
— Czemuż nie otworzysz ust, Janie? — spytała Katarzyna — Czyż nie słyszysz, że Lars chce od nas sto bitych talarów?
— Być może, nie łatwa to rzecz dla Jana dobyć tych talarów! — zauważył Lars — Ale ja muszę obstawać przy tem co jest moją własnością.
— I dlatego chcecie nam, gospodarzu, zrabować dom? — krzyknęła Katarzyna.
— Broń Boże! — odparł — Dom jest wasz, ja chcę tylko zabrać swój grunt.
— Acha! — powiedziała Katarzyna — Więc mamy zabrać nasz dom z waszego gruntu?
— Nie opłaci się może przenosić tego, co i tak nie zostanie waszą własnością!
— Acha! Zamierzacie mimo wszystko położyć ręce na naszym domu? — wykrzyknęła znowu.
Strona:Selma Lagerlöf - Tętniące serce.djvu/85
Ta strona została przepisana.