Strona:Seweryn Goszczyński - Dziennik podróży do Tatrów.djvu/153

Ta strona została skorygowana.

pewien rodzaj energii dzikiéj; tę energią mają Araby którzy są jedynie pasterzami, tę energią mają i nasi gorale, i w tém zostawiają powolnych Słowian za sobą.
Ale w téj chwili patrzę na pasterstwo goralów z innéj strony: zachowuję więc ideę powyższą na późniéj, a wracam do przedmiotu właściwego.
Goral jest głównie pasterzem. To jest główne utrzymanie jego życia, główny wdzięk jego życia; to jego praca najgłówniejsza, to dla niego najmilsze i najwdzięczniejsze pole pracy.
Trzeba go widziéć, trzeba widziéć jego życie, jego góry w porze pasterskiéj. W rzeczy saméj jest co widziéć. Ale wtedy pomijaj wioski i chaty, idź wgóry, drzyj się po górach, szukaj miejsc najustronniejszych, wystawiaj się na upał, nie dosypiaj nawet nocy, bo tylko tam i takim sposobem zobaczysz gorala w jego żywiole, pokochasz wdzięk jego życia. Tak ja robię od mojego tu powrotu z pod Tarnowa. Wynagradzam sobie czas stracony i mogę powiedzieć, że w części wynagrodziłem. Co przez ten czas uzbierałem, tego w zupełności słowa nie wydadzą. Podzielę się tém czém się podzielić mogę.
Pasterstwo w Tatrach ma swoją organizacyą; kilka więc słów o téj organizacyi.
Dłuższa zima w Tatrach niż w górach niższych; jałowość Tatrów, a nawet w porze płodniejszéj rzadkość pastwisk czyli Polan, zmuszają największą część Podhalan, szukać swojemu dobytkowi pożywienia le-