Strona:Seweryn Goszczyński - Dziennik podróży do Tatrów.djvu/173

Ta strona została skorygowana.

nie wymysły ludzkie, ale pewność wewnętrzną, silną i oczéwistą jak wiara, nieomylną jak światło wiary prawdziwéj.
Tak jest! wszystko żyje dla naszego ludu. Przytoczyłem na to niemało już świadectw, pozwalam sobie pomnożyć ich liczbę jeszcze kilką nowemi, które, jestem pewny, zajmą same przez się a razem potwierdzają tę prawdę, że lud czuje życie i czucie we wszystkiém.
W mniemaniu Podhalan węże mają swojego króla. Odznacza się on między innemi wielkością, nadzwyczajną pięknością kolorów i koroną na głowie w kształcie złotego grzebienia. Zagrożony wydaje gwizd donośny, a wtedy wszystkie węże których ten gwizd doszedł przybywają mu na pomoc.
Bydło, stworzenie niższe od człowieka, ma także swój język, rozmawia między sobą: można je słyszéć w pewnych chwilach a mianowiciéj w nocy przed Ś. Jerzym. I oto powiastka z tego powodu. Pewien gospodarz wiedzący o téj tajemnicy, chciał podsłuchać swoje woły, ukrył się więc w oborze i w rzeczy saméj po chwili jeden wół westchnął, drugi zapytuje go o przyczynę westchnienia; jutro, rzekł mu piérwszy, czeka nas smutna i ciężka praca — jaka praca? — będziemy wieźli naszego gospodarza na cmętarz. — Wół powiedział prawdę, gospodarz który to słyszał téj nocy jeszcze umarł.
Oko moje w téj chwili zwraca się na górę nie-