Strona:Seweryn Goszczyński - Dziennik podróży do Tatrów.djvu/181

Ta strona została skorygowana.

naszéj cywilizacyi, gdzie tak łatwo wzrok olśniewa kamienuje czucie, wietrzeje siła prawdziwéj ofiary.

II. Lud artysta.

Pozwalamy sobie lekce ważyć wiarę ludu w świat ducha, pomiatamy utworami pod któremi lud przedstawia go sobie, uzmysłowia: widziémy w tém nic więcéj jak niezgrabną igraszkę fantazyi nieujętéj karbami naszéj sztuki. Mylémy się, że już nie powiem bluźniémy duchowi jego. Może być że w tém przedstawieniu świata duchowego, lud nie jest artystą podług naszych wyobrażeń, ale to pewna, że istotą utworów jego jest prawda najważniejsza dla człowieka, najniezaprzeczeńsza dla człowieka który niespadł niżéj źwierzęcia, i pomimo nieokrzesania form daleko mniéj skażona, przetworzona, sfałszowana, znieważona, jak w naszéj sztuce, pod naszemi formami więcéj obrobionemi z wiérzchu. Lud niezna się na formach, ale dziwnie zna się na duchu rzeczy; może nie znaleść formy odpowiednéj swoim pomysłom prawdziwym, poczuciom pięknym, ale też fałszowi niedaje formy łudzącéj prawdą, nie poświęca formie ducha prawdy.
Może być niedorzeczném wyobrażać sobie świat ducha jak go niekiedy lud wyobraża, odziewać w takie formy w jakie lud niekiedy go odziéwa, ale jeszcze niedorzeczniejsza zaprzeczać istnieniu tego świata, wpływowi jego na świat zmysłowy i działaniu