Strona:Seweryn Goszczyński - Dziennik podróży do Tatrów.djvu/200

Ta strona została skorygowana.

woda rozprowadza się po łazienkach. Jest ich kilka; dosyć obszerne i bijące źródłami. Mnie zajmowały najwięcéj skamieniałe dokoła ich od ich wody trawy i rośliny; zajmowały mię tém bardziéj, że jeszcze w dzieciństwie słyszałem o takiéj wodzie, która w kamień obraca wszystko co w nią włożysz. — O! jak nieraz pragnąłem dostać téj wody aby utrwalić na zawsze kwiatek który mi się podobał, nie wiedziałem że w téj operacyi utraci największy swój wdzięk, bo barwę, i zostanie tylko kawałkiem wapna nakształt kwiatka. Dotknąłem się teraz tego cudu i oto jeszcze jedno miłe złudzenie dzieciństwa uciekło przed rzeczywistością! Próbowałem pić tę wodę w mocném pragnieniu, ale niemogłem, tak znalazłem odrażającym smak jéj słodkawy.
Kąpiele w czasie naszego pobytu były wcale nieliczne. Zaludniły się raz szczególniéj ale Szlachtą madziarską, którzy tam sprawili sobie łaźnię winem. Po raz-to piérwszy widziałem tę szlachtę w jéj naturze. Zdumiałem się nad jéj podobieństwem do naszéj szlachty, i to nie przez same tylko ogromne wąsy. Gdyby nie mowa obca, byłbym nieraz myślał że jestem na naszym jarmarku, śród mojéj braci jarmarkującéj.
Oprócz wód wapiennych były w Drużbakach inne wody ale wręcz im przeciwne bo zabijające. Od lat kilku zniknęły, zostały tylko po nich kotliny. Niewiedząc o tém, naraziłem się raz na rzeczywiste