Strona:Seweryn Goszczyński - Dziennik podróży do Tatrów.djvu/213

Ta strona została uwierzytelniona.
LEŚNICZOWSTWO BUKOWIŃSKIE.
12 Sierpnia 1832.

Właśnie w tych dniach doniesiono nam, że śniegi od dwóch tygodni zginęły, ma się rozumieć w miejscach dostępniejszych, bliższych doliny. Postanowiliśmy nie zwlekać dłużéj i wyprawić się w głąb Tatrów; czekaliśmy tylko ustalenia się pogody, która przez te ostatnich dni kilka często się zmieniała. Dziś ją znajdujemy pewną. Niebo wprawdzie chmurzy się, ale barometr idzie w górę; nadto gorale miejscowi zaręczają, a na tém więcéj można polegać jak na skazówkach barometru.
Wyruszamy z Łopusznéj o czwartéj po południu. Towarzystwo z samych mężczyzn; jest nas pięć osób oprócz służącego. Odbywamy tę wędrówkę konno. Opatrzeni jesteśmy dobrze w perspektywy, w strzelby, a co najważniejsza w żywność i wino. Każdy, obyczajem wojskowym Rzymskim, dźwiga część tego zapasu w swojéj torbie podróżnéj. Zasób ten jest