Strona:Seweryn Goszczyński - Dziennik podróży do Tatrów.djvu/236

Ta strona została skorygowana.

leglejszy ale bardziéj pusty; tyle lasów, tyle płaszczyzny bezludnéj, przedgórza tak oddalone, że tylko rozległością swoją zastępuje inne powaby. Mimo to wszystko rozpatrywaliśmy się w nim nie bez interesu, ochłodziliśmy się wodą z węgierskiego potoku, podjedliśmy i zeszliśmy na powrót z góry.
Pod samym Ormakiem leży piękna polana z porządną bacówką. Owce właśnie zeszły z gór na południowy spoczynek do koszar. Ujrzeliśmy kilku pastérzy krzątających się około bacówki, weszliśmy do niéj aby napić się rzętycy i kupić sérów. Rzętyca tu daleko lepsza i zdrowsza niż w przedgórzach leżących z tamtéj strony Nowotarskiéj doliny, a przyczyna tego w balsamiczniejszéj paszy. Z półgodziny przepędziliśmy na rozmowie z pasterzami. Z wielu względów trzeba kochać i podziwiać tych ludzi. Co to za uroda w budowie! co za życie i zręczność w każdym ruchu! jaki rozum otwarty, jaki dowcip przytomny w rozmowie! Ogólny strój tamtejszych pasterzy jest następujący: koszula krótka, po pas tylko, usmażona w maśle, jedna na całe lato, to jest na cały czas przez który trzódy w górach się pasą, spodnie sukienne białe, ocisłe, z czerwonym szwem w nogawicach i wyszywaniem na brzuchu, z węgierska; ciżmy krótkie, przysznurowane rzemieniami do wysokości połowy łytek; szeroki pas skórzanny, za pasem z lewego boku nóż duży w pochwie skórzannéj, przez plecy torba ze szpagatu, ładnie zrobiona, w kolorowe