Strona:Seweryn Goszczyński - Dziennik podróży do Tatrów.djvu/260

Ta strona została skorygowana.

góry o kilkaset kroków od Zamku, najeżona jest ostremi nagiemi wzgórzami z wapiennego kamienia, które okrywa zarośle z jałowców i świérków; łączy się z niémi szereg wapiennych także opok obiegających jednym prawie ciągiem górę Zamkową, ze strony północnéj i zachodniéj, aż do saméj wody Dunajca. Gdzieindziéj trudno coś podobnego widziéć: ów szereg nagich, wysokich, przepaścistych opok, tworzy linią tak warowną samorodną, że sam jéj widok nasuwa mimowolnie myśl czarodziejstwa wspiérającego założycieli Czorsztyna. Niższe skał miejsca dopełniane są murem. Pomiędzy górą zamku a spomnionemi skałami jest głęboki rozdół; część jego, obwarowana murem poprowadzonym od wschodniéj i zachodniéj ściany zamku aż do owego pasma wapiennych wzgórzów, tworzyła dziedziniec Zamkowy.
Z dzisiejszego stanu gruzów trudno mieć dokładne wyobrażenie o szczegółach wewnętrznego rozrządzenia budowy. W zachodniéj ścianie Zamku wyraźny w prawdzie ślad zamurowanéj bramy, ale wjazd do niéj tak przykry, że niemożna nawet pojąć jakby tam zwodzony most przystawał; podobniejsza to prawdy, że wjazd główny był od wschodu, jak to zdają się przyświadczać spomniony dziedziniec, szczątki rozwalonéj bramy i przystęp łatwiejszy.
Sam zamek tak zbudowany, że niedosyć było przełamać zewnętrzne obwarowanie i dostać się na dziedziniec, kilkadziesiąt kroków od ścian Zamku; po gó-