pewniał, że księża grają tam tę rolę jaką gdzieindziéj grają wojskowi.
Ten przedmiot nastręczał nam znowu rozmowę o bezżeństwie księży. Mój Proboszcz miał zdrowe widzenie téj rzeczy. Jego zdaniem żenienia się lub bezżeństwo powinno być zostawione woli każdego; jedno i drugie ma swoje korzyści i niedogodności. Co się tyczy jego osobiście, miał postanowienie pozostać w bezżeństwie, gdyby żenienie się było nawet dozwolone.
I w rzeczy saméj dla niego było to właściwe, o ile poznałem jego charakter. Przy rzadkich swoich przymiotach, przez stan swój duchowny zaprawił się już do życia więcéj cichego, samotnego, stał się lękliwym w obec życia czynniejszego, burżliwszego: przenosi on dzisiaj nad wszystko spokój rozmyślania. Była to jego wada, ale ja poczuwałem się do tém większéj wdzięczności, że oto dla mnie wychodził z téj ciszy. Z tém uczuciem pożegnałem go i zawsze zostanę.