Strona:Seweryn Goszczyński - Dziennik podróży do Tatrów.djvu/285

Ta strona została skorygowana.

W tym celu podsuwa się pod wies K.; ale z chwilowéj konieczności tak wypadło, że musiał rozesłać w różne strony swoich opryszków; dwóch tylko zostało przy nim, jako jeszcze mniéj doświadczonych; byli-to właśnie owi dwaj nasadzeni na jego życie. Herszt był znakomitym wróżbitem, zaczął więc wróżyć sobie rzucając fasolką; dwaj towarzysze siedzieli opodal trochę przypatrując się wróżbie. Na piérwsze rzucenie zmarszczył się; po drugiém zawołał: źle!; po trzeciém porwał się niespokojny, przyzwał do siebie obu i zawołał: Chłopcy! tu stoi, że téj nocy jeden z nas zginie. Co to jest? Albo nas napadną, albo może który z was zdradza mnie?» Dwaj struchleli, pokryli to jednak. Herszt tłómaczył im położenie fasolek i zapewniał, że jeden ze trzech koniecznie téj nocy zginie. Z tém wszystkiém pragnie zapewnić się jeszcze lepiéj o prawdziwości wróżby, wraca do fasolek, rzuca je na nowo; ale kiedy podczas téj czynności stał odwrócony tyłem, dwaj nasadzeni lękając się aby nie odkrył zdrady, korzystali z téj chwili, cofnęli się szybko na parę kroków, dali razem ognia i położyli go na miejscu trupem.

Pieśni osnute na zbójnictwie są w bardzo wielkiéj liczbie; świadczą one, co powiedziałem, o pewném upodobaniu goralów w tym rodzaju życia, o silnym pociągu wewnętrznym do niego. Mała ilość wpadka mi w rękę, ale i ta ilość więcej rozjaśni ten przed-