Strona:Seweryn Goszczyński - Dziennik podróży do Tatrów.djvu/292

Ta strona została skorygowana.

Mas kosulkę uznujoną,
A sablicku zakrwawioną.
Janku, Janku, kędyś ty był.
Coś se sablicku zakrwawił?

Wyrubałem tu jedlicku
Co stojała w okienecku,
We dnie, w nocy hurkotała,
Mnie smutnemu spać niedała.

Psyniósł-ci jéj chusty prać
A nie dał ich rozwijać[1].
Ona prała, rozwijała,
Prawu rucku nadybała;

W téj rucecce pięć palusków,
A na małym złoty pierścień,
W tym pierścionku troje wrótka:
«Dyć to mego brata rucka.» —

Niedługo się obawiała,
Do matusi odsyłała:
«Matko moja psemilena,
«Cy mam bratów syćkich doma?»

— «Córaś moja! nic z jednego,
«Z tych-to siedmiu najmłodsego.» —

  1. U ludu naszego ważny to powód posądzania męża o niewinność małżeńską, kiedy jéj nie daje swojéj bielizny do prania.