Strona:Seweryn Goszczyński - Dziennik podróży do Tatrów.djvu/303

Ta strona została skorygowana.
NA KLUCZKACH. — POŻEGNANIE SIĘ Z GÓRAMI.
1 Listopada 1832.

Zima powraca, opanowała już Tatry, zasiadła znowu na nich jak na odwiecznéj swojéj stolicy i rozszérza dokoła swój podbój z którego na chwilę ustąpić musiała. Lato cofa się, a z nim wdzięk życia i życie samo tych okolic. Mnie także los mój pędzi w inne strony. Wkrótce znajdę się w innym świecie, sferze innego życia; będzie ono zapewne silniejsze na zewnątrz, gwarniejsze, więcéj mię zaprzątnie, bardziéj czas mi zajmie, ale czy znajdę w niém tę swobodę, tę błogość, tę pełność uczuć, tę jasność myśli, to zadowolenie wewnętrzne co tak szybko posuwa łódkę naszéj żeglugi ziemskiéj a dmąc tak łagodnie w żagle życia? Czy znajdę tam co tu tracę, czy mi się wróci kiedy co tu tracę? Czy wrócę jeszcze kiedy w te strony, gdziem znalazł tyle miłości w tych drzewach, głazach, dolinach, górach, wodach, ruinach, a nawet ludziach; w blasku słonecznym tych dni