Strona:Seweryn Goszczyński - Dziennik podróży do Tatrów.djvu/44

Ta strona została uwierzytelniona.

nim w dawnéj zgodzie, dopóki nie nadszedł termin oznaczony kontraktem. Po tym czasie Iskrzycki opuścił dom na zawsze.
Inne podanie jest w duchu czyściéj religijném. Stało się to przed dawnemi laty, we wsi Głębokiéj, w obwodzie Jasielskim. Pewien chłop chciał sobie podjeść przed nabożeństwem, a był to dzień święty Bożego Ciała, bierze więc chleb, który według zwyczaju naszego ludu leży zawsze na stole nakrytym i zaczyna krajać; zaledwo odkroił, postrzega że tak część odkrojona jak i cały chléb zamieniły się w kamień. Chléb ten przechowują dotąd potomkowie tego chłopa jako pamiątkę religijną i przepis dotykalny aby dzień święty święcić.
W tych czasach zaszło tu zdarzenie, w którém dla wielu znajdzie się ciekawa nowość. Rozeszła się wieść że Rząd ma wybrać pewną liczbę dziéwek i wyprawić je do Ameryki do jakicheś osad. Wieść ta znalazła powszechną prawie wiarę i nawet strwożyła ludność wiejską. Cóż się w końcu pokazało? Oto że ją puścili spiżownicy, którzy w jednéj z tutejszych okolic dzwon wylewali, w tém rozumieniu: że dzwon będzie tém głośniejszy im lepiéj rozejdzie się wieść fałszywa, puszczona podczas jego lania.
Lud Tarnowski ma jeszcze swoje przepowiednie pogody lub niepogody. Między innemi pewny jest i suchego lata, kiedy dészcz pada na Ś. Wojciech.