Strona:Seweryn Goszczyński - Dziennik podróży do Tatrów.djvu/57

Ta strona została uwierzytelniona.

przy swoim potoczku, wiążą się co krok, co skręt drogi, dla urozmaicenia widoku podróżnego.
Przydajmy przewiew górskiego powietrza, rozproszone do koła trzody, donośne ich dzwonki, śpiewy i flety pasterskie, górala snującego się lekko po miejscach ledwo przystępnych i dojrzanych, w jego kuséj guni, w kapelusiku okrągłym, ozdobionym świeżą gałązką: a doznane w rażenie będzie snem przepowiednim uczuć, które niebawnie w całéj zupełności się rozwiną. W takiéj okolicy leżą Kamienica, Ochotnica i Tylmanowa, zamieszkane przez górali zwących się białymi, dla różnicy od górali czarnych, którzy się gnieżdżą w głębszych już górach.
Dzień pogodny dogrzewał, ale między górami przeciągał wiatr ostry; śniegi nocne leżały na wznioślejszych szczytach; dolna połowa zieleniła się trawą i pękającémi drzewy, wyższą rumieniły półożywające buki; nagle ukazało się Krościenko. — Mała dolinka, jak żeby góry tyle tylko się rozstąpiły, aby zrobić miejsce téj osadzie, rozwija się przed nią. Olbrzymie Pieniny ze skał poprzerastałych lasami, nagle się podniosły, a ściśnione domy Krościenka i kościołek jego o czarnym dachu, przyparte do podnóża Pienin, wydawały się, jak dzieło malarskiego pęzla, na zieloném tle lasów. Dunajec wychodzi tu od południa i oblewa zachodnią stronę Pienin i Krościenka. Pasmo nagich wzgórzów po tamtéj stronie Dunajca, obfituje w kwaśne mineralne źródła. Szczawnice, o milę stąd odległe