Strona:Seweryn Goszczyński - Dziennik podróży do Tatrów.djvu/58

Ta strona została uwierzytelniona.

zdawna już słyną; źródło wody Krościanskiéj zaczyna być dopiéro uczęszczane. Do przeciwnéj strony Pienin przytyka granica Węgierska, łożem Dunajca odkréślona.
Pieniny są najwyższe w paśmie przedgórném Tatrów; ozdabia je nadto urok spomnień dziejowych. Na ich to warownym szczycie wznosił się ów zamek, w gruzy dzisiaj zamieniony, gdzie Bolesław Wstydliwy z Kunegundą znaleźli schronienie przed Tatarami. W ich skałach pokazują dotąd pieczary, długie do 200 stóp, które miały należéć do zamku, i stanowić część podziemnéj jego wycieczki.
Z Krościenka skręca się droga na zachód: do Czorsztyna tylko mila, a Czorsztyn strzeże wstępu do Nowotarskiéj doliny.
Kto zbliżał się do miejsc, do istot najmilszych sobie, ten pojmie mój słodki niepokój, moją radość, że niebawnie ujrzę główny cel mojéj podróży, owe Tatry!... ale co nieprzyjemności przytém: droga jak na przekor najgorsza w świecie, w połowie kamieniste koryto potoku zupełnie jak przez Poleśnicę, drugie pół wciąż pod górę — nie wytrzymałem, zdrzymnąłem się. Zbudziło mię trącenie towarzysza podróży: podnoszę rozdrzymane oczy, zwracam je za jego palcem, «otóż i Tatry!» rzekł. — Tatry! zawołałem, w dziecinném uniesieniu, w zdumieniu, w radości, Bóg wie w jakich uczuciach. Byłem już na wysokości zamku Czorsztyńskiego, i w rzeczy saméj miałem