Hanka swoją krówkę pasła, zerwał się piekielny wicher, porwał krówkę i już ją rzucił w przepaść; ni stąd ni zowąd wyskoczył Straszny Strzelec, uchwycił w powietrzu krowę za rogi i postawił ją znowu na bezpiecznem miejscu. —
— To święta prawda! — przytwierdził Antek, chcąc zdaje się, uchodzić za człowieka, który wie najwięcej o Strasznym Strzelcu. — Ale ja wam powiem jeszcze większą ciekawość. Wy wiecie, że Polszcza to wielki kawał świata: Bóg wie jak wiele mil od ściany do ściany, a Straszny Strzelec jest w całej Polszcze jak w domu. Trafiało się naszym ziemiakom, że poszedłszy na zarobek aż za Warszawę, tam go spotykali. A jeszcze ciekawsza, że o tej samej porze pokazywał się i tu w górach; tylko że na dolinach jest jak tamtejszy człowiek. Ale zaraz go poznano, bo i tam nazywa się jak tutaj i wyrabia te same dziwy. —
Ciekawie słuchałem całej tej gawędy, z mniejszem może podziwieniem jak inni, ale z pokornem uczuciem, że równie jak inni byłem niezdolny rozwikłać powszednim rozumem zagadki Strasznego Strzelca. Bujałem na domysłach jak na falach, i w żadnym utwierdzić się nie mogłem.
Strona:Seweryn Goszczyński - Straszny Strzelec.djvu/33
Ta strona została uwierzytelniona.