ucieszony, że zamek z djabłów oczyszczony, dał królewiczowi swoją córkę za żonę.
Dobrze mu się wiodło, a po śmierci starego króla sam panował długie lata szczęśliwie. Żaden król go nie zaczepiał i wojny z nim nie prowadził, bo się go wszyscy bali.
Gdy się już zestarzał i musiał umierać, kazał sobie włożyć do trumny kapelusz, strzelbę i torbę, i tak się pochować. Skoro umarł, poszedł prosto do bramy niebieskiej i puka. Św. Piotr pyta się:
— Kto tam?
— To ja, Nie bój się Jan.
— Niema tu dla ciebie miejsca — rzekł Święty i bramy nie otworzył.
Poszedł więc do czyśćca i puka. Tutaj także pytają się:
— A kto tam?
— To ja, Nie bój się Jan, proszę otworzyć.
— Niema tu dla ciebie miejsca, idź dalej.
Ha, cóż robić? Kiedy go nie chcieli puścić do nieba i do czyśćca, poszedł zatym do piekła i znowu puka.
— Kto tam? — zapytał djabeł, strzegący bramy piekielnej.
— To ja, Nie bój się Jan, otwórzcie! — krzyknął zgniewany już królewicz.
Skoro to nazwisko djabeł usłyszał, przypomniał sobie ową nieszczęśliwą przygodę z tym człowiekiem, więc przestraszony zaczął wołać:
— Wszyscy djabli chodźcie prędko podpierać bramę, żeby tu nie wszedł Nie bój się Jan.
Więc djabli podparli bramę wszystkiemi siłami i nie wpuścili go do piekła. Co tu teraz robić? Niema się gdzie podziać. Trzeba jeszcze raz spróbować szczęścia. Poszedł więc znowu królewicz do nieba i pukał, ale św. Piotr znowu go nie puścił. Poszedł do czyśćca, tu go też nie przyjęli; poszedł wreszcie do piekła, ale na samo wspomnienie jego nazwiska, djabli o niczym nie chcieli słyszeć i bramę mocno podparli. Więc po trzeci raz wrócił się Jan do bramy niebieskiej i pukał. Wtedy zapytał się Pan Jezus:
— Kto to dobija się ciągle do bramy?
— To Nie bój się Jan — odpowiedział św. Piotr.
— A, puśćże go już, puść! — kazał Pan Jezus...
· | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · |