codziennie musiał im ojciec sprawiać po sześćdziesiąt par bucików, a co noc znikały gdzieś, pomimo silnej warty, i wracały dopiero nad ranem. Król ogłaszał wielką nagrodę dla tego, któryby przez noc jedną tylko córek upilnował, albo doniósł mu, gdzie się podziewają, ale nikt tego nie potrafił. Nareszcie obiecał król dać takiemu jedną córkę za żonę i pół królestwa, ale też zagroził, że ktoby się o to chciał pokusić, a nie da rady, przypłaci głową. Zgłosiło się kilku odważnych rycerzy, ale żaden nie upilnował córek królewskich i stracił głowę.
Jak tego wszystkiego Kuba wysłuchał, zebrał się zaraz, poszedł do królewskiego zamku i chciał, żeby go puścili do króla, bo on się dowie, gdzie panny wychodzą co noc. Ledwie że go do króla dopuścili, taki był niepokaźny, a nawet jeszcze nie umyty, jak z piekła wyszedł. Skoro powiedział, że się podejmuje dopilnować królewien, tak król kazał zawołać córki, żeby mu je pokazać, żeby wiedział kogo ma doglądać. Przyszły panny, a jedna była ładniejsza od drugiej, tylko bardzo z drwinkami patrzały na Kubę, gdy im ojciec powiedział, że tej nocy on ich będzie pilnował.
Na noc miał spać Kuba w przedpokoju sypialni królewien, a przede drzwiami i przed oknem stał żołnierz na warcie. Położył się Kuba i udawał, że śpi, a czekał, co to będzie. Około północy otwarły się drzwi sypialni, i wszystkie trzy królewny wyszły ładnie ubrane, zbliżyły się do Kuby i chciały się przekonać, czy śpi: to go szczypały, to kłuły szpilkami, ale on nie drgnął nawet, tak niby spał twardo. Wtedy każda królewna pokazała palcem po gardle, jak on to jutro będzie ścięty, i cichutko jedna po drugiej wyleciały dziurką od klucza przez drzwi.
Wtedy zerwał się Kuba, zarzucił na siebie torbę i płaszcz i skoczył za królewnami. Na polu zobaczył, że wzniosły się w powietrze i leciały górą jak ptaki. On też rozwinął płaszcz nad sobą i leciał powietrzem za niemi. Lecą i lecą, aż tu słyszy Kuba jakiś dziwny szum pod sobą. Patrzy, a to las miedziany tak szumi. Ułamał gałązkę z drzewa i włożył do torby. Lecieli dalej znowu ponad lasem srebrnym, z którego ułamał Kuba także gałązkę i schował do torby. Nareszcie lecieli ponad złotym lasem, a Kuba wziął też złotą gałązkę.
W środku tego lasu spuściły się królewny przed wielki dwór jasno oświecony, a Kuba za niemi. Przed tym dworem czekało na panny trzech młodych panów. Przywitali się ładnie
Strona:Seweryn Udziela - Opowiadania ludowe ze Starego Sącza.djvu/13
Ta strona została uwierzytelniona.