ły, to znowu utykał na pniakach i korzeniach drzew. Wreszcie strudzony doszedł do domku, w którym światełko migotało, i cieszył się, że tu prześpi, a na drugi dzień pójdzie w dalszą drogę. Gdy wszedł do izby, zobaczył starą kobietę, która zdziwiona jego przybyciem i prośbą o nocleg, powiedziała, że chętnieby go przenocowała, ale boi się syna, bo jak ten wróci do domu, to go zabije.
— To wasz syn jest rozbójnikiem? — zapytał strwożony rzeźnik.
— Nie jest rozbójnikiem — rzekła stara: — to Wiatr, który przestał już dąć i wnet przyjdzie do domu.
— Gdzież ja się podzieję teraz w nocy? na dworze ciemno, choć oko wykól; zabłądzę, bo nie znam drogi. Może mnie tu gdzie w kąciku ukryjecie, a jutro, ino świt, pójdę w dalszą drogę.
Baba ulitowała się, popatrzała dokoła po izbie i kazała mu wleźć za piec, położyć się i leżeć tam cicho, a potym przykryła go korytem.
Ledwie to skończyła, wszedł Wiatr, chłop wysoki i silny, ze złością rzucił nóż rzeźnika na stół i krzyknął:
— Co to za szelmy ci ludzie! Gdym dął najsilniej, anim się spostrzegł, jak rzucił ktoś nożem i skaleczył mię w nogę! Dałbym ja mu, gdybym go złapał! Ale znikł, jak kamfora!
Potym usiadł na ławie i obwijał ranę na nodze chustką. Rzeźnik przerażony drżał za piecem ze strachu i modlił się do Pana Boga, prosząc o ratunek. Za chwilę zawołał Wiatr:
— Powiedz mi, matko, kto tu jest? czuję: ludzka dusza śmierdzi.
— Niema nikogo — mówiła kobieta; — któżby tu był?
— Musi tu ktoś być, czuję ludzką duszę. Nie zapieraj, matko, nie zrobię nikomu nic złego.
— Przysięgnij, że nie zrobisz nikomu nic złego, chociażby nawet był tu kto.
Gdy Wiatr przysiągł, poszła kobieta za piec i szepnęła rzeźnikowi:
— Upadnij mu do nóg i proś o nocleg; powiedz, żeś zabłądził.
Rzeźnik wyszedł z ukrycia, upadł Wiatrowi do nóg i prosił o nocleg. Ta pokora spodobała się Wiatrowi, udobruchał się i powiedział:
Strona:Seweryn Udziela - Opowiadania ludowe ze Starego Sącza.djvu/16
Ta strona została uwierzytelniona.