— Wstań i nie bój się; skoro przysiągłem, to przysięgi dotrzymam i nic ci nie zrobię; siadaj do wieczerzy i jedz ze mną.
Rzeźnik usiadł i jadł, a gdy zjedli, długo jeszcze w noc gawędzili, nim posnęli: rzeźnik opowiadał o swojej biedzie, a Wiatr o swoich przygodach. Nazajutrz po śniadaniu pokazał Wiatr rzeźnikowi drogę i darował mu jeszcze trzy dukaty.
Szedł uradowany rzeźnik, że wybrnął cało z biedy, a w dodatku dostał jeszcze pieniądze, i rozmyślał, co sobie za nie kupi na jarmarku. Do miasteczka było już niedaleko, ale droga prowadziła jeszcze przez las.
Idzie i idzie, aż tu raptem spostrzegł, że się coś migło za drzewami, przygląda się lepiej i zobaczył biedną, wynędzniałą kobietę, okrytą łachmanami, która szła do niego. Wyciągnęła wyschłą rękę i prosiła:
— Daj mi jednego dukata, a powiem ci coś bardzo ważnego.
— Coś ty za jedna? — zapytał wylękniony rzeźnik.
— Ja jestem Bieda, siostra Wiatra. Ale mój brat taki skąpy, że mi nic nie chce dać, a ja biedna wyschłam już jak szkielet, bo nie mam co jeść. Daj mi dukata, to ci powiem bardzo wielki sekret.
Rzeźnik ciekawy był, co mu też Bieda powie, i dał jej jednego dukata. A Bieda za to powiedziała mu:
— Skoro idziesz drogą, to nie chodź nigdy brzegiem gościńca, tylko środkiem, choćby ci przyszło iść nawet po kolana w błocie! — i znikła.
Rzeźnik żałował darowanego dukata, bo rada wydawała mu się bardzo głupią, skoro miał iść wyjeżdżonym środkiem drogi, po największym błocie, niszczyć buty i męczyć się, kiedy brzegami były wydeptane suche ścieżki. Ale przepadło: nie mógł przewidzieć, że grosz zmarnuje.
Idzie dalej i dalej rozmyśla sobie o swoich interesach na jarmarku i o spodziewanym zarobku. Wtym znowu coś mignęło przed nim wśród lasu, i znowu zastąpiła mu drogę ta sama wynędzniała Bieda, wyciągnęła rękę i prosiła o jednego dukata.
— Nic nie dam! — krzyknął rzeźnik: — oszukałaś mię pierwej, miałaś mi powiedzieć coś ważnego, a kazałaś mi chodzić po największym błocie.
— Warta była dukata tamta moja rada i zobaczysz, że ci się przyda. A teraz powiem ci jeszcze lepszą radę, tylko daj dukata.
Strona:Seweryn Udziela - Opowiadania ludowe ze Starego Sącza.djvu/17
Ta strona została uwierzytelniona.