Rzeźnik pomyślał sobie, że może teraz powie mu coś takiego, co się opłaci wiedzieć i starczyć będzie za obydwa dukaty, więc dał drugiego, a Bieda rzekła:
— Gdy masz co kupować na jarmarku, to kupuj zaraz zrana i nie czekaj większego targu.
Potym znikła.
Rzeźnik żałował znowu drugiego dukata, bo rada była niepraktyczna, gdyż zwykle wszystko bywa droższe na jarmarku zrana, gdy jeszcze mało zebrało się sprzedających, niż później. Idzie więc dalej i wyrzuca sobie, że nie umie grosza szanować, i postanawia przynajmniej trzeciego dukata użyć na dobre, a może się czegoś dorobi.
Ale znowu zamigotało coś między drzewami, i stanęła przed nim po raz trzeci ta sama sucha, koścista Bieda z prośbą o dukata.
Rzeźnik, bardzo rozgniewany, powiedział, że nie da trzeciego dukata, ale Bieda nie odstępowała go na krok, szła za nim i ciągle prosiła, a obiecywała, że powie mu rzecz bardzo ważną, i że z pewnością tych trzech dukatów nie pożałuje. Więc rzeźnik dał jej wkońcu nawet tego ostatniego dukata i za to usłyszał:
— Skoro wszystko pokupujesz na jarmarku, coś miał kupować, nie zatrzymuj się nigdzie, ale natychmiast wracaj do domu.
Bieda znikła, a rzeźnik wyszedł z lasu na otwarte pole. Dawniejsza wesołość odleciała go, bo mu było żal pieniędzy, które zmarnował. Wreszcie pomyślał sobie: „Trzeba spróbować, może to dobre rady, przecież próba nic nie kosztuje.” Zdjął buty, podwinął spodnie wysoko i wlazł w błoto na środek drogi i środkiem szedł dalej. Do miasteczka już było niedaleko. Zaledwie uszedł kilkaset kroków, utknął na czemś, co zdawało się nie być kamieniem. Schylił się, podniósł i zobaczył, że był to spory woreczek, naładowany i ciężki. Poszedł do rzeki, która przepływała napoprzek drogę, woreczek opłukał z błota, otworzył i spostrzegł uradowany, że był pełen dukatów. Przerachował, a było ich sporo. Wsypał je do jednego buta, a woreczek pozostały rzucił na wodę i poszedł dalej. Przez drogę myślał sobie, że skoro jedna rada Biedy była dobra, trzeba i drugich słuchać.
Skoro przyszedł do miasta, odpoczął trochę i pokrzepił się, nie czekając większego jarmarku, zaczął zaraz kupować owce i woły i nakupił ich sporo i wcale nie drogo. Później przybyło
Strona:Seweryn Udziela - Opowiadania ludowe ze Starego Sącza.djvu/18
Ta strona została uwierzytelniona.