na jarmark dużo kupców, a że towaru było mało, więc ceny poszły w górę, i rzeźnik zrobił znowu dobry interes, że posłuchał drugiej rady, i nie żałował dukatów, które dał Biedzie. Nie czekając nawet południa, popędził rzeźnik swój dobytek do domu, bo chciał skorzystać jeszcze z trzeciej rady i nie zabawiać się bez potrzeby w mieście, lecz śpieszyć z powrotem. Szedł wesoło, licząc swoje bydełko, przeprawił się szczęśliwie przez rzekę, przeszedł za dnia przez las i dopiero niedaleko domu złapała go porządna ulewa. Ponieważ jednak była karczma przy drodze, tam przeczekał, aż deszcz przejdzie, i dostał się jeszcze przed nocą do domu.
Później dowiedział się, że ulewa zaskoczyła ludzi na jarmarku, że rzeka wezbrała, i dlatego część ludzi musiała zostać na noc w mieście, a tym, którzy koniecznie chcieli przejechać rzekę, porozdzierała woda wozy, potopiła konie, zabrała wszystko, a tylko cudem uszli sami z życiem. To też miał się czego rzeźnik cieszyć, bo wszystkie trzy rady wyszły mu na pożytek.
Jednakże ludzie, widząc, że nagle przyszedł do pieniędzy, podejrzewali go, czy kogo nie zabił i nie zrabował, i donieśli o tym do sądu. Ale skoro rzeźnik opowiedział wszystko, jak się stało, wypuścili go na wolność. Żył potym szczęśliwie i długo, i dobrze mu się powodziło.