— Nic się nie martw, bo chociaż twoi bracia łąki jedwabnej nie upilnowali, to my upilnujemy. Na tę łąkę przychodzą co noc czarownice na tańce, i dlatego to jedwab zawsze jest stratowany. Weźmij tylko święconej na Trzy Króle kredy i wody święconej i trzy razy dokoła opisz całą łąkę kredą święconą i trzy razy wokoło święconą wodą pokrop, a żadna czarownica nie będzie mogła wejść na łąkę.
Ucieszył się bardzo tą radą królewicz, pogłaskał konika, przyniósł kredy święconej i wody, siadł i pojechał na wartę. Tam zrobił tak, jak mu koń doradził, i na drugi dzień zobaczył, że łąka nie była wydeptana, ani jedwab przygnieciony, ale pięknie, gładko rósł w górę i połyskiwał się do słońca.
Ojciec pochwalił go za to i stawiał starszym braciom za przykład. To się im bardzo nie podobało i postanowili w jaki sposób tego najmłodszego brata zgubić ze świata.
Razu pewnego poprosili ojca, żeby im pozwolił wyjechać wszystkim na wojaż, aby obejrzeć świat i co nowego zobaczyć. A myśleli sobie, że gdzie w drodze zdarzy się łatwa sposobność, aby się najmłodszego pozbyć. Ojciec nie wiedział o ich złych zamiarach i na podróż zgodził się chętnie, kazał im tylko powracać prędko. Siedli królewicze uradowani na konie i w świat pojechali.
Jechali jeden dzień i drugi, aż zajechali w nieznane dzikie okolice. Raz przed wieczorem strudzeni, chcieli się już gdzie zatrzymać, aby odpocząć i przenocować, więc rozglądali się na wszystkie strony, czy nie zobaczą jakiego domu. Daleko przy drodze stał dom obszerny, niby gospoda, tam też zaraz pojechali. Był to wielki dom gościnny, miał dużo pokojów i obszerne stajnie. Królewicze ucieszyli się z tego, rozgościli się i kazali sobie jeść ugotować.
Właścicielka tego domu, tęga, wielka baba, której nie bardzo dobrze patrzało z oczu, miała dwanaście córek. Zakrzątnęły się one prędko koło kuchni i wnet zaczęły stół zastawiać. Wtenczas gdy królewicze odpoczywali i czekali na jedzenie, najmłodszy poszedł do swojego konia, aby go oczyścić, nakarmić i napoić, a zawsze sam go doglądał i pierwej myślał o nim, niż o sobie.
Koń zobaczył, że niema dokoła nikogo, i odezwał się do królewicza:
— Źle, żeście tu zajechali, bo to czarownica. Ma ona w swoim sypialnym pokoju na ścianie taki miecz, co jak mu
Strona:Seweryn Udziela - Opowiadania ludowe ze Starego Sącza.djvu/24
Ta strona została uwierzytelniona.