każe, to sam idzie i ścina głowy. Kto tylko z podróżnych tutaj zanocuje, to każdemu ucina głowę, a potym z tych głów gotuje rosół dla innych gości. I wam taki rosół ugotowała, więc nie możesz go jeść, ale nie trzeba, żebyś się zdradził z tym, że wiesz, co się tu dzieje. Gdy siądziecie do stołu, ty, niby nie chcąc, szarpnij za róg obrusa i wszystkie talerze ściągniesz na ziemię i rosół wylejesz. Nim pójdziesz spać, przyjdź tu jeszcze do mnie.
Królewicz podziękował konikowi za dobrą radę i poszedł do jedzenia, bo go tam już wołali. Gdy siadali do stołu, tak niby niezgrabnie trącił, że wszystko ze stołu strącił na ziemię i porozlewał. Gniewali się na niego bracia bardzo, bo byli głodni, a czarownica nie chciała już im dać czego innego; musieli też bez jedzenia spać się położyć. Czarownica dała im dwanaście łóżek po jednej stronie domu, a w pokojach po drugiej stronie sypiały córki.
Wszyscy spać się pokładli, tylko najmłodszy poszedł jeszcze do stajni. Wtedy koń rzekł do niego:
— Teraz czarownica i jej córki zasną twardo. Ty pobudzisz braci i powiesz im po cichu, żeby wstawali, bo zginą śmiercią. Potym poprzenoście ostrożnie wszystkie dwanaście córek na wasze łóżka, przygotujcie się do drogi i będziecie czekali na koniach, aż dwunasta uderzy. O godzinie dwunastej miecz zejdzie ze ściany i poucina głowy wszystkim córkom czarownicy, bo spać będą na gościnnych łóżkach. My tymczasem będziemy stali pod oknem. Skoro miecz powróci i znowu zawiśnie na ścianie, wytłoczysz ostrożnie szybę w oknie, sięgniesz ręką ponad okno, chwycisz miecz, siądziesz na mnie, i będziemy uciekali z powrotem do domu.
Królewicz podziękował konikowi za mądrą radę i tak wszystko zrobił, jak mu powiedział. Bracia czekali na koniach przed domem na drodze, i skoro królewicz miecz dostał i siadł na konia, wszyscy cwałem ruszyli z powrotem.
Od tętentu dwunastu koni zbudziła się czarownica, spojrzała ponad głowę na ścianę i zobaczyła, że miecza niema; rozgniewana wpadła do pokojów, w których królewicze spać się pokładli, a tu z przerażeniem spostrzegła wszystkie swoje córki z poodcinanemi głowami. Zaraz domyśliła się, że to królewicze zrobili i że uciekli, więc puściła się w pogoń za niemi.
Uciekali oni co konie mogły wyskoczyć, ale czarownica gnała jeszcze prędzej i z każdą chwilą zbliżała się do nich.
Strona:Seweryn Udziela - Opowiadania ludowe ze Starego Sącza.djvu/25
Ta strona została uwierzytelniona.